Wójt Janusz Goliński z bukietem kwiatów i życzeniami odwiedził Panią Stefanię Iskrę w Cedrach Wielkich, która świętowała właśnie 90. urodziny.
Pani Stefania, jak sama mówi jest dzieckiem wojny. Pochodzi z miejscowości Hadle Kańczuckie w dawnym województwie rzeszowskim, a obecnie w powiecie przeworskim na Podkarpaciu.
– Byłam najmłodsza z trójki dzieci. Pamiętam jak dziś moje przygotowania do pierwszej klasy. Cały dom tonął we łzach, kiedy wróciłam ze sklepu z zeszytami do szkoły. Okazało się, że tata otrzymał wezwanie do wojska. Na początku był w rezerwie, ale z każdym dniem coraz więcej mężczyzn i młodych chłopców trafiało do wojska. Kiedy dowiedzieliśmy się, że Niemcy wkroczyli w nasze rejony biegiem ruszyliśmy do pobliskiego dworu zobaczyć kolumnę samochodów. Wtedy nikt z nas nie widział auta. Ludzie starsi widząc samochód klękali i żegnali się, bo uważali że to diabeł. Przez kilka dni obserwowaliśmy jak samochód za samochodem, czołg na czołgiem podążał na front. Po czasie Niemcy „zadomowili się” w naszej wsi. Nasza rodzina, podobnie jak inni sąsiedzi, musiała dać nocleg niemieckiemu żołnierzowi. Razem z końmi spaliśmy w stodole. Domu, mimo że mieliśmy niezbędne materiały, nie udało się wybudować, ponieważ wprowadzono zakaz budów. Jakoś szczęśliwie przetrwaliśmy czas okupacji – wspomina Pani Stefania.
Po zakończeniu wojny mieszkańcy podkarpackiej wsi musieli znosić obecność rosyjskiego wojska. Ich też trzeba było przenocować i karmić.
– „Czerwoni” na pobliskich łąkach zorganizowali kino, w którym puszczając nam kronikę filmową, w której mogliśmy zobaczyć jak Armia Czerwona wyzwala ziemie polskie i dumnie kroczy do Berlina – kontynuuje seniorka. – Po 1945 roku każdy wyjeżdżał w poszukiwaniu lepszego życia. Część wybierała się w okolice Gdańska, a inni do Wrocławia. W gronie tym znalazłam się i ja. Jako 15-latka chciałam zobaczyć jak wygląda świat. Najpierw spróbowałam szczęścia na Dolnym Śląsku. Do Wrocławia przez cztery dni jechaliśmy pociągiem towarowym. To nie było jednak moje miejsce na ziemi, dlatego w 1948 roku przyjechałam do Cedrów Wielkich. Wieś wyglądała zupełnie inaczej niż teraz. Domy były zrujnowane. Nie było prądu i w tych trudnych warunkach trzeba było jakoś żyć.
Pani Stefania swojego późniejszego męża Stanisława poznała w Cedrach Wielkich. On z kolei, jak wielu sąsiadów, przyjechał z kieleckiego. Wspólnie wychowali trzy córki: Krystynę, Leokadię i Teresę. Zacna jubilatka doczekała się dwóch wnuczek i trzech wnuków oraz dwóch prawnuczek i trzech prawnuków.
– Moją jedyną receptę na długie życie jest praca – kwituje krótko Stefania Iskra.
– Warto brać przykład z ludzi, którzy mają tak bogate życiowe doświadczenie jak Pani Stefania. Dzieci wojny nie miały łatwego losu, ale jak widać, życie ich zahartowało. Pani Stefani życzę, aby dobre zdrowie towarzyszyło jej jeszcze przez wiele lat. Mam nadzieję, że jeszcze nie jeden raz spotkamy się i będą mógł poznać kolejne interesujące historie z życia Pani Stefani – mówi Janusz Goliński.