Już 95. urodziny świętuje Genowefa Budzyń z Cedrów Małych. Dziś możemy hucznie świętować, ale młodzieńcze lata nie były takie wesołe dla głowy rodziny Budzyń.
Pani Genowefa urodziła się we wsi Poddołchy w powiecie Rawa Ruska. Właśnie tam mieszkała rodzina Lechów. Mama pracowała na gospodarstwie, a tata był gajowym.
– Pamiętam jak dziś, kiedy do szkoły przyszli Niemcy i kazali dzieciom rozejść się do domów. Kiedy wróciłam, czekała na mnie niemiła niespodzianka. W domu stali już ruscy żołnierze, którzy dali mam pół godziny na przygotowanie się do wyjazdu. Zabraliśmy niewiele, ponieważ trzeba była zająć się jeszcze moim rodzeństwem. Posłali nas na wchód. W nieznane jechaliśmy trzy tygodnie. W końcu trafiliśmy do celu. Znaleźliśmy się w wielkim lesie, gdzie znajdował się tylko jeden barak. Zamieszkało tam kilkanaście osób. Zaczęłam pracować w lesie, ale mogłam jedynie pomagać przy porządkowaniu gałęzi, ponieważ byłam bardzo osłabiona – wspomina pani Genowefa.
Jak mówi nam jubilatka, na Syberii panował głód. Robotnicy dostawali zaledwie pół kilograma, a dzieci 30 dag chleba.
– Pod koniec maja zapalił się las, a wraz z nim spłonęła nasza chata. Wtedy kilka dni musieliśmy spędzić pod gołym niebem. Czekaliśmy na przydział do nowego baraku. Potem wywieźli nas na wyspę, z której nie było żadnej drogi ucieczki. Nie był to jednak koniec naszej tułaczki. Trafiliśmy w końcu do kołchozu, w którym przepracowaliśmy 4 lata. Racje żywnościowe były mizerne. W tym czasie nie zjadłam kawałka chleba. Za pracę otrzymywałam jedynie niewielką ilość mąki – opowiada mieszkanka Cedrów Małych.
Tułaczka Lechów skończyła się dopiero po zakończeniu wojny. Powrót do rodzinnego kraju zajął im aż 6 tygodni. Najpierw trafili do Szczecina, ale potem przenieśli się na Żuławy, gdzie Pani Genowefa poznała swojego przyszłego męża – Tadeusza. Wspólnie zajęli się pracą na swoim gospodarstwie rolnym.
Pani Genowefa miała córkę i trzech synów, a doczekała się 9 wnucząt, 15 prawnucząt i 2 praprawnuków. Jubilatka cieszy się bardzo dobrym zdrowiem. Swój wolny czas spędza m.in. na robieniu skarpet.
– Nie potrafię nawet 30 minut spędzić bezczynnie. Muszę być czymś zajęta. W minione wakacje zrobiłam ok. 30 par skarpet, które trafiły do gdańskich bezdomnych – mówi Genowefa Budzyń.
Zacną jubilatkę odwiedził z życzeniami wójt Janusz Goliński.
– Ludzie starsi, tacy jak Pani Genowefa, zostali doświadczeni przez życie. Ich historie są niezwykłe dla dzisiejszego pokolenia. Dlatego relacje naszych dziadków są niezwykle cenne – mówi Janusz Goliński, który jeszcze raz drogiej jubilatce życzy długich lat życia spędzonych w doskonałym zdrowiu i dobrej kondycji fizycznej.